Jan Kondrak o płycie „Kto Co”

Z Janem Kondrakiem rozmawia Teresa Drozda.

– Płyta Kto Co składa się z piosenek, które nie zmieściły się w dużych, zamkniętych programach Federacji. Jest to płyta bardzo osobista. Chciałabym abyś opowiedział o kilku piosenkach z tego krążka. Zacznijmy od Postojowej, bo to utwór otwierający płytę.

– Zdarzyło się w moim życiu, że po 20 latach spotkałem serdecznego kolegę, którego nie widziałem bardzo długo. Zauważyłem, że świetnie nam się milczy, a trochę słabiej gada. Krótko mówiąc wszystkie zaległości 20-letnie nadrobiliśmy w ciągu kilku sekund, a przecież tyle nas łączyło – razem dzielnie zwalczaliśmy ustrój socjalistyczny w Polsce.

Pomyślałem, że tak naprawdę można napisać piosenkę, w której zaprasza się do bycia razem, ale niekoniecznie do gadania. Muzykę miałem wcześniej. Chodziła za mną kilka lat, tylko nie wiedziałem o czym ona jest. Po spotkaniu z tym koleżką już wiedziałem o czym wymyśliłem wcześniej melodię.

– Zanim sobie pójdziesz w świat?

– Któregoś dnia zauważyłem, że moje dzieci dorastają. Wszedłem do pokoju córki, która wyjechała na rok do Londynu i zauważyłem, że jej pokój się nie zmienił, a nasze życie w tym czasie ulega zmianom. Jej już nie ma w naszym domu i ja to zauważam, ale kiedy wszedłem do jej pokoju zobaczyłem dziecięce bibeloty: delikatne wiszące dzwoneczki w oknie i maskotki na biurku. W wystroju pokoju zostało dziecko, którego już nie ma. Wyfrunęło. Było to bardzo wcześnie rano, gdy wtargnąłem po coś do jej pokoju. Ta sytuacja złapała mnie za grzbiet i na moment zastopowała mnie w biegu po codzienności. Tekstem tej piosenki są refleksje wypływające z faktu, że oto moje dziecko, które niedawno było malutkie, teraz jest duże. Nie wiedziałem co mam z tym wszystkim zrobić, więc napisałem piosenkę.

– W rzeczywistości innej?

– O tym utworze mówi się dosyć ciężko, dlatego, że on opowiada o kilku rzeczach naraz. Jest to jeden z niewielu moich tekstów, który może uchodzić za poetycki, a nie za tekst piosenki ponieważ zastosowałem tutaj metodę, jaką stosują poeci aby osiągnąć pomnożony efekt artystyczny.  Używając kilku słów mówią o kilkunastu rzeczach naraz, ale spróbuję nadać temu trop. Mianowicie zastanawiałem się któregoś dnia pisząc poemat „13.30” co by było gdyby… Poemat ten jest gdybaniem na temat, co by było gdyby jeden trybik tysiąc lat temu był inaczej skonstruowany. Punktem wyjścia do tej piosenki jest pytanie, co by było gdyby Jezus się wziął i urodził, ale na przykład w innym mieście. Próbuję sobie odpowiadać na to pytanie. Z pewnością starcy, którzy wywołują wojnę, którzy prześladują biblijną Zuzannę, są złośliwi i wredni i Bóg ich karze. Starcy, którzy wywołują wojny z zawiści, że już nie są młodzi i ślą na nią swoje dzieci i wnuki. Ci starcy w Nazarecie prawdopodobnie obgryzaliby jakieś kukurydziane placki i leżeli pod palmą zamiast biegać z karabinami i szukać Żyda do zabicia. Próbuję tak sam sobie odpowiadać na zadawane pytania. Kolejne pytanie to: co by się działo z moim synem, który nieszczęśliwie się zakocha. W naturze wszystko jest poukładane, ale co się dzieje z człowiekiem. Czy człowiek się wynaturza i jest rakowatą naroślą na zdrowym organizmie wszechświata, czy nie. Nie potrafię sobie tego do końca zracjonalizować. Pod pozorem odpowiedzi na zadane pytania pojawia się główne pytanie o zasadę świata oraz próba udzielenia przemożnej wiary, że jak czegoś się bardzo chce to musi się spełnić. To przesłanie zawarte jest, kiedy bohater piosenki zwraca się do syna: „czas witać synu życie nowe na przeraźliwie ludzkiej ziemi”. Według mnie ziemia ludzka jest przeraźliwa. Ludzkość wcale nie musi się zachowywać źle, a jednak… więc trzeba sobie z tym jakoś poradzić psychicznie. Próbuję to poukładać, ponazywać i poszufladkować, a kiedy już to zrobiłem zrobiło mi ociupinkę lżej. Dlatego umieściłem tę piosenkę na płycie, że może komuś zatroskanemu również zrobi się lżej i zajmie swoją uwagę i myśli tą piosenką.

– Apostrofa do pychy?

– Moim zdaniem pojęcia filozoficzne, postaci historyczne, tezy i mądrości zawsze mają dwie strony. Najwyraźniej widać to na przykładzie Biblii, ale nie chcę się wdawać w tematy religijne, bo tu łatwo doprowadzić do konfliktu. Moim zdaniem cała Biblia jest opowieścią o konflikcie. Tam jest 50% za i 50% przeciw. Przypomniałem sobie, że jest coś takiego jak pycha – jeden z siedmiu grzechów głównych. Uczono mnie całe życie, że pycha jest grzechem. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że pycha ma też drugi sposób funkcjonowania. Dodaje ona człowiekowi chęci do życia. Jest silnie związana z instynktem samozachowawczym i w ogóle z byciem człowiekiem. Napędza do działania poprzez chęć zdominowania otoczenia. Dla jednych działaniem będzie podgryzanie rywala w walce, dla innego próba ucieczki przed atakującym, zrobienia czegoś lepiej od kolegi. Dlatego pycha jest za każdym razem motorem do działania. Natychmiast w retorsji pojawia się cudza pycha, która mówi „nie to wcale nie jest tak, poczekaj gościu, coś ci się przyczepiło do pleców”, po czym podstępnie łapie mnie za grzbiet, powala i cudza pycha zaczyna  dominować. Krótko mówiąc w stwierdzeniu A pojawia się stwierdzenie B, które jest  całkowicie przeciwne. Taką dychotomiczną strukturę ma ta piosenka. Jednocześnie przez opisanie zjawiska, pycha nauczyła mnie samego wielkiej pokory. Takie jest przesłanie tej piosenki: powolutku donikąd się nie śpieszymy, a jeśli się śpieszymy to chyba jest już za późno na „doganianie króliczka”. Wymową tej pieśni jest zwrócenie uwagi na pokorę i zdystansowanie się do bieżączki i gonitwy.

– Ale chyba nie tylko Apostrofa do pychy ma taki wydźwięk, ale cała płyta taka jest?

– Masz oczywiście rację. Sporo jest tutaj pogodnej rezygnacji, tak samo jest w piosence „Kto cię będzie”. Jest też trochę rezygnacji, ale już dramatycznej w piosence „Dla ojca”, czy na przykład w „Zapalasz ogień”, gdzie się mówi o pewnej przeszkodzie pomiędzy kochankami, którzy nigdy nie będą razem, choć chcieliby. Występują tam przeszkody symboliczne, zawalidrogi.

– Jeśli jest w nich rezygnacja świadoma, że nie można pewnych rzeczy przeskoczyć, godzimy się z tym…

– Bohater piosenki „Zapalasz ogień” jest nie pogodzony. Sposób z jakim używa on stwierdzenia „tak to jest i już” jest banalnym stwierdzeniem. Otoczenie tego zwrotu jest bardzo dramatyczne. Żadne z nich się absolutnie nie godzi na to, że nie mogą być razem. Oni po prostu opisują stan obecny. Wyobraziłem sobie tego gościa, który wyobraża sobie kochankę w szczegółach i zestaw słów, których używa symbolizuje wielką namiętność. Tam nie ma rezygnacji, ale stwierdzenie stanu faktycznego, natomiast miłość trwa i jest dosyć mocna między nimi.

– A tytuł tej płyty? On też jest tą pogodną rezygnacją. Bardzo mi on odpowiada i pasuje do określenia działalności artystycznej w ogóle. Tak się powinno wychodzić i z ludźmi rozmawiać.

– Tytuł oczywiście nie wziął się przypadkiem. W tekstach często się powtarza słowo „kto”, więc miałem bezpośredni powód do użycia go w tytule płyty. Tak się czasami robi, ale to nie był główny powód. Tytuł płyty składa się z dwóch pytań i moim zdaniem to są podstawowe pytania, które od czasu do czasu warto sobie zadawać. Mianowicie kto za tym wszystkim stoi i co jest tym narzędziem, którym się ten ktoś posługuje. Ktoś taki gdzieś nad nami, obok nas jest i tyle. Kto i co. Kim on jest i w jaki sposób działa. To proste pytania, ale nie łatwo znaleźć na nie odpowiedzi, dlatego życie jest takie ciekawe. Szukanie tych odpowiedzi bywa fascynujące i tak powstają wiersze, tomy prozy, wielkie działa muzyczne i zupełnie szmirowate kawałki grajków weselnych.

– A muzycznie płyta jest taka jak chciałeś?

– Tak, przecież sam to wszystko wymyśliłem. Aranże są dokładnie w myśl tego, co chciałem osiągnąć. Oczywiście w niektórych kwestiach mówię metaforami, a muzycy jazzowi są od tego, żeby to przełożyć na język konkretnych dźwięków. Słyszałem płytę w głowie wcześniej i może w szczegółach nieco inaczej, ale w ogólnym kształcie na pewno tak miało być jak jest. Na płycie nie ma fajerwerków muzycznych, bo u mnie muzyka zawsze ma do spełnienia rolę – ma być mocno powiązana z tekstem. Jednocześnie ma dać mi szansę zaśpiewania długich, mocnych dźwięków, dać mi się wygadać muzycznie i wokalistycznie. Dlatego moje kompozycje różnią się od kompozycji wielu moich kolegów, którzy nie lubią długich dźwięków wydzielać, albo nie przepadają za spowolnioną frazą, która mi służy. Jest tam trochę mojego specyficznego muzykowania. Jest kilka utworów, które uważam za kunsztowne. Tak jest w zwrotkach „Postojowej” i w „Zanim sobie pójdziesz w świat” w refrenie. Reszta jest raczej prostą opowieścią muzyczną o sprawach, które wszyscy znamy. Zdaję sobie sprawę, że moje piosenki nie są łatwe do zaśpiewania. Mam jednak nadzieję, że w słuchaniu płyta sprawia przyjemność, bo taki miałem zamiar.

– W jakim okresie powstawały te piosenki?

– To są piosenki z ostatnich 25 lat. „Piosenka dla ojca” ma 25 lat. Piosenka „Postojowa” powstała 3 lata temu. Wszystko, co jest pomiędzy zdarzało się w różnych latach. Piosenki nie były pisane jako płyta. To wybór piosenek, które nagrałem jako płytę i zagrałem jako koncert.

Rozmawiała: Teresa Drozda
Spisała: Barbara Radziszewska

Od redakcji:
Płyta ukazała się w lipcu 2008 roku.

 

Podstrony solowe:
Marek Andrzejewski | Jan Kondrak | Piotr Selim | Jolanta Sip
Katarzyna Wasilewska | Tomasz Deutryk | Krzysztof Nowak | Piotr Bogutyn